piątek, 25 października 2013

Kobaltowy

Uff… chciałoby się powiedzieć zważywszy na czas jaki ten naszyjnik musiał odleżeć żeby go skończyć. Ale wiadomo jak to w życiu zawsze coś, zawsze coś. Na szczęście udało się, a efekt myślę nie taki najgorszy ;)














Naszyjnik wykonałam z amonitu (przywiezionego z Maroka) oraz antycznych guzików z szarotkami które kupiłam na pchlim targu na Kazimierzu. Trafiły się też szlifowane jadeity, perełki i kocie oczka, reszta to toho i oczywiście sutasz.